Najbardziej podoba mi się w tym filmie to, że płynie. Filmy, muzyka, książki, albo płyną albo wierzgają i skaczą. Albo człowiek daje się ponieść albo walczy z wektorem sił przeciwnych. Pokój ogląda się przyjemnie i to jest pierwsza rzecz, która każe na niego zwrócić baczniejszą uwagę - bo przecież rozłożywszy film na części pierwsze trudno dostrzec w nim coś poza tradycyjnym, trącącym myszką, romansidłem. Charaktery komiksowo płaskie, dialogi słodziutkie. Wszystko urzekająco klasyczne i dramatyczne. Ale płynie mimo tego. Coś jednak musiało w tym obrazie "zagrać", że ogląda się go tak przyjemnie. Stawiam ryzykowną tezę, że to właśnie owa słodycz do spółki z narysowanymi prostą, wypraną z realizmu kreską bohaterami i środowiskiem, w którym żyją powodują, że ten film wprawia w taki błogi nastrój. Do tego dochodzą pięknie sfilmowane plenery i wnętrza, o umiejscowieniu czasoprzestrzennym fabuły nie wspominając. Film jest piękny w klasycznym tego słowa znaczeniu i budzi romantyczno-nostalgiczne uczucia, nie popadając jednocześnie w zbytnią grzeczność dzięki kilku, może niekoniecznie nieoczekiwanym, ale z pewnością nieco dramatycznym zwrotom akcji, pewnej gołej scenie :P, oraz okazjonalnym aedwardiańskim wybuchom szczerości głównych bohaterów.
To film o obłudzie i skrywanych uczuciach i przecież na tyle innych sposobów można podobne emocje ukazać, nie uciekając się do melancholijnej historii dwojga ludzi zatopionych w epoce, która nie pozwala im być sobą w pełni. Ma sporo wad. Ale tak przyjemnie się go ogląda. Moja prywatna, samozwańcza definicja krytyki filmowej brzmi: jeśli oglądanie filmu sprawia ci przyjemność nie szukaj na siłę wad, których i tak nie widzisz kiedy go pierwszy raz oglądasz. Każdy film jest w pierwszej kolejności do oglądania, w drugiej do zgłębiania jego tajemnic, często odkrywanych tylko dlatego, że puszka mózgowa homo sapiens pozwala na konstruowanie karkołomnych odczytań i znaczeń.
Cieszmy się tym filmem. :)
Właśnie go obejrzałam i muszę Ci w pełni przyznać rację. Lekki, przyjemny, trochę staroświecki. Warto obejrzeć, może nie jest arcydziełem, ale ma taki jakiś posmak starych czasów.
Jeśli trzymać się streszczenia filmu to wygląda to na ramotę.Komu jednak nie braknie determinacji i zasiądzie przed ekranem otrzyma ... żeńskie, to nie epitet, kino o tym,że instrumentalne traktowanie etyki nie popłaca, a własnych interesów nie należy pokrywać szlachetnym, upraszczającym rzeczy rezonerstwem ,że kompromisy są częścią każdego porządku społecznego. Trzeba więc rozumieć świat, obserwować go, godzić się z prawidłami życia i natury, a dopiero potem zbawiać innych.Pyszne inscenizacje niektórych scen(pożyczanie drobnych kwot), dobre aktorstwo wsparte powściągliwą, ale wnikliwą fotografią.
Good night, and good luck, esforty.
7/10