Uważam, że Helena jest jedną z najbardziej przecenianych aktorek nie tylko na tym portalu, ale także wśród niezarejestrowanych. Im więcej jej ogladam tym bardziej wydaje mi się ona tendencyjna, a jej gra zmanieryzowana, sztuczna i przysłonięta jej wyolbrzymianą "osobowością". Może to przez to, że ostatnio oglądełem ją w nieśmiertelnym duecie z Deppem u Burtona, wydaje mi się jednak, że mimo różnych postaci jakie Bonham-Carter przedstawia operuje ona jednym zestawem min, ruchów i kreauje się w taki sposób, że nie widzę na ekranie choćby "Czerwonej królowej", "Bellatrix Lestrange" czy "Pani Lovett" ale tylko i wyłącznie ją - Helenę Bonham-Carter, która próbuje wcielić się w rolę, ale ją nie jest.
Dodatkowo filmy Burtona i Pottery uwydatniają jej, powiedzmy szczerze, bardzo oryginalną urodę, co dodatkowo utrudnia spojrzenie na jej kreacje bez patrzenia przez pryzmat "szalonej Heleny". Dlatego właśnie całkiem podobała mi się jej rola w "King's speech", ponieważ jej nie rozpoznałem, nie przypominała siebie i grała inaczej, z większą klasą (ale nie sądzcie, że uważam tę rolę za wybitną).
I żeby nie było - najstarszy film jaki z nią widziałem to "Hamlet" Zeffirellego i mam do niej w roli Ofelii te same zastrzeżenia.
P.S. Jestem dumnym założycielem czterechsetnego tematu o Helenie.
"Sztuka latania" faktycznie jest godna polecenia, mnie najbardziej Carter urzekła w filmach "Rozdarte serce" i "Enid". Przymierzam się do obejrzenia "Powrót do Howards End" i "Lady Jane". Widzę taką prawidłowość, że im po starsze produkcje z Heleną sięgam tym bardziej rozumiem sympatię jaką budzi - jej pierwsze filmowe kroki są całkiem zgrabne np. rola w filmie "Pokój z widokiem", a w latach 90-tych stworzyła kilka naprawdę dobrych ról. Mam wrażenie, że nie wychodzi jej na dobre stała współpraca z Burtonem, bo ostatnimi czasy przeżywa on wyraźny kryzys twórczy i nie ma Helenie do zaoferowania dobrych, różnorodnych ról. Życzyłabym sobie, żeby Helena częściej grała w filmach obyczajowych i dramatach, bo ma do tego "żyłkę".
Jako Enid budziła niesłychanie skrajne emocje od sympatii przez ciekawość, nienawiść aż po współczucie - przy tym nie sięgała po zbyt egzaltowane i widowiskowe środki wyrazu co sprawiło, że wypadła bardzo naturalnie. Za tą rolę należą się wyrazy szacunku :).
Właściwie ona bardzo rzadko gra postaci pozytywne - zwykle są to albo niejednoznaczne, kontrowersyjne osoby albo czarne charaktery.
Zauważyłam - chociażby w "Miłość i śmierć w Wenecji" zagrała całkiem "wyrafinowaną" młodą damę, która z dnia na dzień uległa żądzy pieniądza, jednak z przyczyn niejednoznacznie niegodnych, dających podstawę do rozgrzeszenia :). Naprawdę widz, który nie jest uprzedzony znajdzie w jej dorobku wiele "smakowitych" ról.
To dobre słowo, bo wydaje mi się, że większość patrzy na nią przez pryzmat Burtona i jej szalonych ról.
Niewątpliwie tak jest, w końcu filmy Burtona adresowane są do szerokiego grona odbiorców, są mocno promowane na długo przed zapadnięciem pierwszego klapsa na planie.
Konsekwentnie pozostaję przy tym, że Burton nie ma ostatnio najlepszego czasu, chyba lepiej by zrobił dając sobie trochę wytchnienia zamiast kręcić kolejne, przeciętne filmy, bo zawodzi widownię, a to kładzie się cieniem na nim i Helenie, która często gra w jego filmach zgodnie z życzeniem wytwórni. Jednak kto nie jest ograniczony poprzez uprzedzenia może z łatwością prześledzić karierę Heleny i poznać jej możliwości na zupełnie innym polu sztuki filmowej.
Poza tym, trzeba przyznać, że ostatnio grywa tylko w komercyjnych filmach. Na pewno dobrze robi to jej popularności, ale dla równowagi przydałoby się więcej filmów w stylu Enid, czy Rozmów z innymi kobietami.
Przyznaję Ci rację, martwi mnie ten trend w kinie, który znaczy się tym, że najpopularniejsi aktorzy brną w komercyjne produkcje. Doświadczenie starszych kolegów przekonuje, że nie warto - powinni z tego wyciągać wnioski.
Helena po prostu chce grać, i bardzo dobrze. Po prostu powinna od czasu do czasu wybrać inny typ filmów.
Sophia Loren miała taki okres w życiu, że grała w komercyjnym kinie poniżej swoich możliwości, jednak powracała od czasu do czasu na łono kina niezależnego i wyszło jej to na dobre - mam nadzieję, że Helena też podejmie takie kroki.
Ciekawe zdania padły podczas waszej rozmowy i z większością waszych ocen się zgadzam. Jak już mówiłem jej zupełnie inna rola w "King's speech" podobała mi się.
Idealne ujęcie pana sędziego. Najlepsze wprost. (choć z bólem muszę przyznać, że dla mnie poza "Hellfire" "Dzwonnik..." zawodzi)
No cóż, dziękuję. Lubię to ujęcie, bo nie wygląda tu już jak człowiek, tylko diabeł jakiś.
Dla mnie jedynym minusem Dzwonnika są gargulce.
Eeech, gargulce były straszne, zupełnie zepsuły mi film.
Oczywiście poza zbrodniczym spłyceniem prozy Hugo, zmianą tak wspaniałej postaci jak archidiakon Frollo na złego złoczyńcę (a nawet rozbiciem go na dwie osoby!), piosenkami w wersji polskiej [oprócz tych w wykonaniu Rozenka - najlepszego Clopina na świecie (serio, słuchałem wykonań we wszystkich językach)] i wspomnianego przeze mnie "Z dna piekieł"), pominięcia wzruszającej historii Esmerlady, zrobienia z Phebusa drugiego bohatera, mimo, że na to nie zasługiwał, dziwnej animacji (podobnej do tej z "Drogi do Eldorado" - kontury postaci były zbyt płynne i prze to ich ruchy są nienaturalne), zupełnego, ale to zupełnego pominięcia głównego problemu książki - Paryża końca XV wieku (przecież dla "Katedry NMP w Paryżu" jego opis był głównym tematem), strasznego poszatkowania i zszywania fabuły, która była pędziła szybko i była nielogiczna, tego, że różne sceny rozgrywają się w tych samych miejscach w niewielkiej odległości czasowej (muszę to rozwinąć i wytłumaczyć w jakimś temacie...), demonizowania inkwizycji! - tu do filmu dla dzieci wkradły się przekłamywanie historii i indoktrynacja, wodospadów lawy, która wzięła się nie wiadomo skąd z kotła w katedrze (wodospady lawy w drewnianym Paryżu...) i nieścisłości historycznych (ale to głównie dlatego, żem "History Nazi").
Uff... W sumie tak się rozpisałem, że skopiuję to do tematu pod "Dzwonnikiem..."
Niestety po części zgodzę się z Tobą. Ostatnimi czasy Helena ma bardzo podobne miny, lecz w starszych filmach, takich jak "Krwawy tyran- Henryk VIII" czy też "Słodycz zemsty" grała według mnie trochę inaczej. W tych nowszych rolach zachowuję taką dyscyplinę, arystokracje....ale jeżeli dobrze odnajduję się w takich rolach, to lepiej że chociaż w takich niż w żadnych, tak jak większość aktorów młodszego pokolenia.... :)