od razu wiedziałam, że będzie beznadziejny, pomimo tytułu. nie można zrobić dwóch takich samych filmów...
oglądałam oczywiście przez pryzmat wersji z '98, by móc porównać. obecna wersja to film o niczym, przeciętna kostiumowa obyczajówka bez leitmotivu, podczas gdy wersja z '98 ośrodek ciężkości skupiła na miłości mdzy pipem a estellą i to było czuć - emocje i (gdzieniegdzie) erotyzm po prostu tryskały. tutaj nic - wieje nudą. nic się nie dzieje. podczas oglądania zdążyłam zrobić obiad, zjeść, pozmywać, zamieść podłogę i zmyć ją mopem. także jako tło do takich czynności - jest ok....